Lublin postrzegany dziś jest jako kluczowa lokalizacja IT w Polsce Wschodniej. Jedną z firm, która dostrzegła potencjał biznesowy i gospodarczy Lublina jest Uptime Development. Zapraszamy na wywiad z prezesem firmy, Michałem Jankowskim, w którym opowiada o początkach firmy oraz o tym dlaczego zdecydowali się otworzyć jedno ze swoich biur w Lublinie.
Zacznijmy od tego czym jest Uptime Development? Jakie były Wasze początki i jak znaleźliście się w Lublinie?
Uptime Development powstało jako JMMJ w 2008 roku, więc jesteśmy na polskim rynku od 14 lat. W 2020 spółka stała się częścią estońskiej grupy kapitałowej, która w tym roku obchodzi 30 lecie. Specjalizujemy się m.in. w tworzeniu oprogramowania na zamówienie, usługach konsultingowych i analizie biznesowej w IT. Pierwsze biuro w Polsce otworzyliśmy w Warszawie, jednak pochodząc z Lublina wiedziałem jaki potencjał drzemie w sektorze IT w tamtym regionie. Tu mam na myśli zarówno uczelnie kształcące naprawdę dobrych specjalistów jak i też rozwój biznesu. Naturalną więc decyzją było otwarcie biura w 2015 roku również i w tym mieście. Wspólnie w grupie Uptime, poza Polską, mamy międzynarodowe oddziały w Estonii, Danii, Norwegii i Szwajcarii
Czym jako JMMJ przekonaliście do siebie Estończyków?
W Polsce jako JMMJ przez 12 lat zbudowaliśmy interesujące portfolio klientów. Wraz z rozwojem sektora software i coraz większym znaczeniem technologii blockchain na rynku, zdecydowaliśmy się na współpracę z Uptime. W tym samym czasie, w ramach strategii rozwoju, którą wdrożyli w 2015 roku, Estończycy aktywnie poszukiwali spółek, które pozwolą im wejść na rynek europejski. Nasza firma natomiast również poszukiwała pola do rozwoju. W ten sposób doszło do rozmów o połączeniu. Nasi developerzy i specjaliści branży IT są bardzo cenieni za granicą. Poza wysokim poziomem umiejętności naszych pracowników mamy tożsame podejście do organizacji pracy i kultury biznesowej. I tak oto w 2020 roku powstał Uptime Development, członek grupy Uptime.
Wiele osób z branży IT ceni sobie specyfikę współpracy ze Skandynawami, czy też szerzej z krajami nordyckimi. Jak z Pana perspektywy wyglądają te relacje pomiędzy zespołem w Polsce, a w pozostałych lokalizacjach firmy?
Moim zdaniem, które podpieram doświadczeniem ponad 2-letniej współpracy, każda forma międzynarodowego porozumienia działa wszystkim na korzyść. Nasi pracownicy z Polski mają możliwość kontaktu i wymiany doświadczeń z blisko 200 specjalistami z całej Europy. Tu mówimy zarówno o wiedzy eksperckiej, ale też o client service i budowania relacji. Jednocześnie, kultura pracy, komunikacji i jakość współpracy jest na naprawdę wysokim poziomie. Estonia jest bardzo rozwiniętym i zaawansowanym technologicznie krajem – jest to zdecydowanie dobry partner do rozwoju firm z naszego sektora.
W dzisiejszych realiach rywalizacji firm technologicznych o talenty sporym wyzwaniem jest rotacja pracowników. Czy również dla Was to istotny problem?
Rotacje, której doświadczamy, to w takiej formie, gdzie pracownicy do nas wracają po krótkich przygodach w innych firmach czy korporacjach. Specyfika naszej firmy polega na tym, że nasze kontrakty z klientami są długofalowe. Oznacza to, że kilkuosobowy zespół projektowy współpracuje po kilka lat, wspólnie rozwijając produkt. To rozwiązanie serii win-win, dlaczego? Wszyscy biorą czynny udział w rozwoju produktu – co motywuje i angażuje członków zespołu. Z drugiej strony, współpracując ze sobą po kilka lat, tworzą stabilną komórkę społeczną… taką firmową rodzine. Dzięki temu rotacja w firmie jest niewielka.
Ok, brak rotacji pozwala Wam stabilnie realizować kolejne projekty, ale zakładam, że w planach macie dalszy rozwój. W dalszym ciągu szukacie nowych ludzi?
Faktycznie, procesy rekrutacyjne są ciągle otwarte. Przez ostatnie lata ta branża bardzo się rozwinęła, zarówno pod kątem sprzętu i możliwości, ale również i potrzeb rynku. Coraz więcej firm wymaga obsługi z naszej branży, co oczywiście nas cieszy – jednak też stawia wysoko poprzeczkę naszemu działowi HR w poszukiwaniu nowych pracowników. Rekrutując nowe osoby równie ważne co umiejętności techniczne, są dla nas cechy osobowe kandydatów. Mając już kilkanaście lat doświadczenia w zarządzaniu firmą i pracownikami, wiem jak istotne jest to, aby zespoły potrafiły się przede wszystkim „dogadać”. Z zakresu IT zawsze można się dokształcić, jednak nasze cechy charakteru – no te zmienić jest już dużo trudniej.
Mówi się, że porównywanie potencjału biznesowego miast takich jak Lublin i stolicy nie ma większego sensu. Zgadza się Pan z tym twierdzeniem?
Uważam, że mój rodzinny Lublin, który obserwuje od 30+ lat wykonał ogromną pracę, aby stać się takim miastem jakim możemy go podziwiać dzisiaj. Ta stolica ściany wschodniej jest w procesie intensywnego rozwoju biznesowego – co niesie za sobą wdrażania rozwiązań z naszego sektora. Otwierając tam biuro miałem pewność o powodzeniu ze względu na znajomość branży i środowiska IT w tym regionie i świadomość mniejszej konkurencji na rynku. Jednocześnie rekrutując, zatrzymujemy specjalistów w Lublinie. W innym przypadku, duża szansa jest na to, że zdecydowaliby się na wyjazd.
Gdyby mógł Pan przenieść do Warszawy jeden aspekt biznesowego Lublina, co by to było?
W Lublinie życie i praca upływają spokojniej i są dobrze wyważone. Tu bardzo popularne hasło Work-Life Balance niesie za sobą prawdziwe działanie. Uczelnie tu kształcą świetnych specjalistów, a tych, którzy nie chcą opuszczać Lublina, a rozwijać się i budować przyszłość w tym pięknym mieście – chętnie zaprosimy do współpracy.
Daleko nam do korporacji, jesteśmy wciąż boutiqueową firmą – ale mając za plecami Uptime, jesteśmy dużo spokojniejsi o cash flow czy wsparcie szerokiego grona specjalistów. Polski podmiot dostarcza za to lokalny know-how i znajomość branży, co pozwala na ciągły rozwój całej grupy. Tego dowodem jest firma Vimanet z Krakowa, która dołączyła do Uptime na początku tego miesiąca. Pozycja grupy umacnia się na naszym rynku i coraz pewniej idziemy na przód.