„Przetrwać i wspomóc – strategia lubelskich firm”: APIS

Spółdzielnia Pszczelarska APIS w Lublinie to wiodący producent miodów pitnych i pszczelich. Firma już za 2 lata będzie obchodziła jubileusz 90. rocznicy powstania. Dla tak doświadczonego, lubelskiego przedsiębiorstwa pandemia koronawirusa oznaczała duże zmiany w funkcjonowaniu, ale także zupełnie nowy sposób postrzegania świata. O aktualnej sytuacji przedsiębiorstwa mówi prezes APIS, Radosław Janik.

Tytuł zastępczy

Co wprowadzenie stanu epidemii oznaczało dla firmy APIS?

Niewątpliwie odczuliśmy i wciąż odczuwamy spadek obrotów. Zwolniliśmy po części z produkcją. Część naszych pracowników zaczęła korzystać z urlopów. Ponadto uzupełniliśmy magazyny. Pomimo całej sytuacji wciąż poszukujemy nowych kanałów dystrybucji.

Nie łudzimy się, że niedługo wszystko wróci do poziomu sprzed pandemii. Liczymy się z tym, że czeka nas obniżka kosztów, a także próba poprawy rentowności na niektórych produktach. To wszystko są jednak przypuszczenia.

Nikt nie potrafi powiedzieć jak sytuacja będzie wyglądała za dwa czy trzy miesiące. Mamy swoje plany, ale czy je zrealizujemy? Uważam, że trzeba mieć pewne wizje, jednak działania operacyjne będziemy podejmować na bieżąco. Jednego jestem pewien: łatwo nie będzie.

 

Co jest teraz priorytetem?

Naszym priorytetem jest ochrona zdrowia każdego z pracowników. Warto zaznaczyć, że podstawą zdrowia fizycznego jest zdrowie psychiczne. Staramy się, w miarę możliwości, zapewnić pracę dla każdej osoby. Chcemy, aby każdy czuł się ważny i miał swój udział w funkcjonowaniu przedsiębiorstwa. Na pewno wolimy szukać rozwiązań niż płakać nad przysłowiowym „rozlanym mlekiem”.

 

Wspomniał Pan, że nie wiemy co przyniesie przyszłość. Czy jest jednak coś, czego obawia się Pan najbardziej?

Czasem zastanawiam się jak długo gospodarka pozostanie zamrożona. Każdy z przedsiębiorców ma jakieś zasoby, które niestety są określone. Ograniczenie kosztów do zera jest niemożliwe, a one nie pomagają w rozwoju firmy. Uważam, że dopóki ta maszyna (gospodarka, przyp. red.) nie zakręci się od nowa, to wiele firm się nie utrzyma. To bardzo czarny scenariusz.

 

Co według Pana jest kluczem do sukcesu w obecnej sytuacji?

Na razie nie znajdujemy nic lepszego od współpracy. Dla mnie zawsze ważna była dbałość o regionalny i krajowy rynek. Kiedy zaczynamy myśleć o ratowaniu tylko siebie, to nic nas już nie uratuje. Zachęcam każdego do kupowania lokalnych produktów, które dla firm takich jak nasza, jest bardzo ważne. Pamiętajmy, że kiedy kupujemy lubelskie produkty, być może chronimy miejsce pracy naszego sąsiada lub członka rodziny. Ważne jest napędzanie poszczególnych lokalnych branż, ponieważ one mogą pociągnąć za sobą pozostałe.

Ogromnie ważna jest teraz solidarność pomiędzy podmiotami, ludźmi biznesu, kultury czy samorządu. Bardzo samolubne jest szukanie rozwiązań, które spowodują, że „ja” wyjdę z tego niepoobijany. Jest to złudne. Uważam, że skutki pandemii odczuje każdy. Zarówno pod względem ekonomicznym, psychicznym czy społecznym.

 

Niewątpliwie ważnym filarem funkcjonowania Pańskiego przedsiębiorstwa są dostawcy. Teraz mam na myśli pszczelarzy. Jakie głosy pojawiają się z ich strony?

Na szczęście praca pszczoły (i jej całej rodziny pszczelej) nie zależy od sytuacji gospodarczej czy administracyjnej. Większy wpływ mają czynniki biologiczne związane z przyrodą. W tym roku na ilość miodu na pewno będzie miała wpływ pogoda. Tegoroczna zima była inna od tych, które znaliśmy do tej pory. Na pewno startujemy ze słabym bilansem wody. Jednak o troskę pszczelarza nie musimy się martwić.

 

W naszej rozmowie poruszyliśmy kwestię współpracy i pomocy. W jaki sposób APIS włączył się w walkę z koronawirusem?

Jako Spółdzielnia Pszczelarska APIS przekazaliśmy 1000 sztuk przyłbic do Samodzielnego Państwowego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. Decyzję podjęliśmy bardzo szybko. Chcieliśmy zainicjować nowe działanie. Z jednej strony chodziło o to, aby zabezpieczyć lekarzy, a z drugiej rzucić iskrę, która zachęci lubelskich przedsiębiorców do pomocy. Myślę, że każdy z nas czuję się teraz w obowiązku, aby sobie pomagać na różnych polach.

Dziś, po tak długim czasie od akcji, uważam że spowodowało to bardzo pozytywne reakcje. W dobie natłoku przygnębiających informacji warto pomyśleć co zrobić pozytywnego, aby nam wszystkim było lepiej. W miarę naszych możliwości planujemy kontynuację akcji. Chcę jednak podkreślić, że w pierwszej kolejności jest ochrona firmy i naszych pracowników.