PZ CORMAY S.A. to znany producent wysokiej jakości odczynników diagnostycznych i dystrybutor aparatury do diagnostyki medycznej. Doświadczona firma zajmuje się produkcją pod Lublinem testów in vitro dla chemii klinicznej i hematologii. O innowacyjnym teście na koronawirusa i planach na dalszy rozwój opowiedział Janusz Płocica, Prezes Zarządu PZ CORMAY S.A.
Działacie Państwo na rynku międzynarodowym. Czy wprowadzone obostrzenia związane z pandemią wpłynęły znacząco na funkcjonowanie firmy?
Nasi klienci w zdecydowanej większości (prawie w 80 proc.) pochodzą z zagranicy. Produkowane przez nas produkty wysyłamy do kilkudziesięciu krajów na całym świecie. Zaledwie kilkanaście procent z naszego obrotu stanowi sprzedaż do laboratoriów diagnostycznych na terenie Polski.
Jako globalna firma na bieżąco obserwujemy sytuację na międzynarodowych rynkach. W wielu krajach wygląda ona bardzo poważnie. Wstrzymana, bądź bardzo ograniczona została praca placówek medycznych takich jak: szpitale, przychodnie, czy laboratoria. Lekarze przestali kierować swoich pacjentów na rutynowe badania. To wszystko powoduje, że zapotrzebowanie na nasze produkty zmalało. Służba zdrowia na świecie w ostatnim czasie skupia się przede wszystkim na walce z koronawirusem.
Prognozujemy, że w najbliższych tygodniach sytuacja ta zacznie się globalnie normalizować. Każdy z krajów jest na innym etapie radzenia sobie i wychodzenia z pandemii. Obostrzenia są znoszone stopniowo, w każdym z państw indywidualnie. Są kraje gdzie już widzimy symptomy powrotu do normalności, jednak w wielu miejscach na świecie sytuacja jest jeszcze w szczytowym stadium pandemii i tam ten powrót będzie dłuższy. Generalnie jesteśmy przekonani , że w naszej branży nastąpi powrót do sytuacji sprzed pandemii, natomiast dużym znakiem zapytania jest kiedy ten powrót się rozpocznie i w jakim tempie będzie postępować, gdyż będzie to miało bezpośredni wpływ na naszą sytuację i wyniki finansowe.
Chcąc pomóc stawić czoła nowemu wirusowi wprowadziliśmy pod koniec lutego do naszej oferty testy do wykrywania przeciwciał związanych z infekcją koronawirusem.
Jak wyglądały prace nad wprowadzeniem na rynek tak ważnego testu w ostatnim czasie?
Samą technologię i know-how niezbędne do wykrywania chorób posiadamy od dawna, tym się przecież zajmujemy w diagnostyce. Na pewno nie byliśmy wcześniej przygotowani na gwałtowną epidemię koronawirusa, która ma miejsce. Nie znaliśmy dotychczas tego konkretnego wirusa, który zaatakował. Wiedzieliśmy, że jest to sytuacja nowa, na którą należy szybko reagować.
Pierwsze działania podjęliśmy już w lutym. Jeden z naszych partnerów biznesowych w Chinach posiadał już opracowane i zarejestrowane testy. To właśnie w Chinach rozpoczęła się epidemia i przez to chińskie laboratoria badawcze jako pierwsze rozpoczęły prace i wdrożyły do produkcji przedmiotowe testy. Tempo było ekspresowe. Proces który normalnie trwa wiele miesięcy, został zakończony dosłownie w kilka tygodni. Dzięki tej współpracy zarejestrowaliśmy testy w Polsce i rozpoczęliśmy ich dystrybucję. W pierwszej kolejności trafiły one do szpitali jednoimiennych i zakaźnych. Później znalazły zastosowanie w laboratoriach, gdzie do dziś są jednym z głównych elementów diagnostyki koronawirusa.
Czy po ogłoszeniu stanu pandemii niezbędne było przeorganizowanie pracy przedsiębiorstwa?
Zdecydowanie tak. Pierwsze przypadki koronawirusa na Lubelszczyźnie wykryte zostały u ludzi mieszkających w niedalekiej odległości od naszego zakładu. Okazało się, że nasi pracownicy mogli mieć kontakt z tymi osobami. Dodatkowo, z ferii zimowych za granicą, w tym z Włoch i Austrii wracali do pracy urlopowicze. Musieliśmy działać szybko i zdecydowanie. Część pracowników została w domach na zarządzonej przez nas kwarantannie. W kilka dni z domów pracowała już ponad jedna trzecia załogi całej firmy. Zapewniliśmy wszelkie środki ochrony osobistej, co szczególnie na początku marca było niełatwym zadaniem.
Zakładam, że w przypadku państwa przedsiębiorstwa potrzebujecie specjalistycznego sprzętu…
Jak najbardziej, a o taki było szczególnie trudno. Mieliśmy duże trudności aby zdobyć maski o zaostrzonych rygorach jakościowych, rękawiczki, płyny do dezynfekcji. Zdobyliśmy płyny w dużych kanistrach i używając naszych urządzeń rozlewniczych rozlaliśmy je do mniejszych pojemników rozdając pracownikom na potrzeby zarówno w pracy, jak i poza nią. W pewnym momencie na rynku brakowało też zwykłych maseczek ochronnych. Rząd wprowadzał kolejne nakazy ich stosowania. Zapytaliśmy naszych pracowników, czy nie chcieliby uszyć ich na potrzeby firmy. Odzew był entuzjastyczny i problem okazał się rozwiązany.
Czy można powiedzieć, że udało się Państwu wyjść obronną ręką z całej sytuacji?
Jak dotąd żaden z naszych pracowników nie został zainfekowany, a to jest teraz najważniejsze. Przez cały ten okres prowadziliśmy normalną działalność produkcyjną i dystrybucyjną. Prawdopodobnie w naszych wynikach odzwierciedlenie będą miały problemy związane z zamkniętymi granicami. Wciąż jest to dla nas wyzwaniem z którym musimy sobie poradzić. Mimo to cały czas się rozwijamy i reagujemy na zmiany.
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim Pracownikom, ale szczególnie naszym inżynierom serwisu, którzy instalowali w szpitalach jednoimiennych i zakaźnych pierwsze urządzenia do testów w kierunku koronawirusa. W pierwszych tygodniach pandemii pracowali oni w warunkach ogromnej niepewności i poczucia zagrożenia.
Pandemia to dla nas ogromne zagrożenie, ale jednocześnie szansa. Możemy spróbować przełożyć ją na korzyści. Z jednej strony wprowadziliśmy testy na koronawirusa, które już teraz są dodatkowym obszarem działalności. Z drugiej, wdrożyliśmy wiele nowych form komunikacji – np. poprzez wideokonferencje czy webinaria dla naszych klientów. Sytuacja wymusiła na nas przetestowanie nowych rozwiązań, i jak się okazuje, z bardzo pozytywnym efektem na dzisiaj i na przyszłość.
Czy zostaniecie Państwo przy pracy zdalnej na dłużej?
To trochę za dużo powiedziane. Nie można przenieść pracy laboratorium czy magazynu do pracy zdalnej. Mimo to jest w tym dużo racji, że zostaniemy w tym modelu na dłużej. Specyfika naszej działalności polega na tym, że przygotowujemy całe systemy diagnostyczne. Nie jest to produkt jednorazowy. Analizatory które wysyłamy do laboratoriów muszą zostać poprawnie zainstalowane, a następnie personel musi zostać przeszkolony w ich działaniu. Dotychczas, aby zapewnić jak najwyższą jakość, nasi pracownicy byli delegowani do wybranego kraju w celu przeprowadzenia szkolenia. Dziś, ze względu na panujące obostrzenia, odbywa się to w formie szkolenia on-line. Obserwujemy, że spotkało się to z bardzo pozytywnym odbiorem. Nasi biznesowi partnerzy podkreślają, że dzięki zdalnym szkoleniom w czasie rzeczywistym, wszyscy oszczędzamy czas i pieniądze.
Początkowo obawialiśmy się, że światowe łącza internetowe nie sprostają wyzwaniu i spotkamy się z dużym problemem dotyczącym łączności. Dziś już wiemy, że takie ryzyko nie występuje, a jakość połączeń jest zadowalająca. Jak się okazuje, w Polsce również wiele rzeczy odbywa się zdalnie. W ostatnim czasie przeszliśmy z pozytywnym skutkiem audyt ISO. Odbył się on w pełni online.
Jakie macie teraz Państwo plany. Jakie działania teraz podejmujecie?
W tym roku mieliśmy bardzo ambitne plany zakładające wprowadzenie kilku nowych systemów do naszej oferty diagnostycznej. Jeszcze w listopadzie i w lutym wystawialiśmy nasze nowe produkty na targach w Niemczech i Dubaju. Niestety pandemia zatrzymała proces wprowadzania na rynek tych produktów. Nie przerywamy jednak procesu ich rejestracji jednocześnie w kilkudziesięciu krajach. Wiemy, że niedługo działalność diagnostyczna na świecie wróci do stanu sprzed pandemii, a nasza aktywność będzie większa niż dotychczas.