Stock Polska jest jednym z wiodących producentów wódek czystych i alkoholi smakowych. Firma jest drugim największym producentem alkoholu w Polsce. Przedsiębiorstwo należy do międzynarodowej grupy Stock Spirits Group. W Lublinie zlokalizowany został zakład produkcyjny, a także centrum logistyczne przedsiębiorstwa. O aktualnej sytuacji w branży alkoholowej i zarządzaniu w czasie kryzysu rozmawiamy z Dyrektorem Generalnym Stock Polska Panem Markiem Sypkiem.
Chyba nikt nie wyobrażał sobie w ten sposób 2020 roku. Jakie plany miał Stock?
U nas rok fiskalny zaczyna się już w październiku. Wtedy podsumowujemy mijający rok i przygotowujemy się na kolejny. Plany mieliśmy zdecydowanie inne, zarówno te biznesowe jak i prywatne. Pandemia wirusa wywróciła wszystko do góry nogami. Jeszcze na początku tego roku myśleliśmy o wzroście. A już od połowy lutego wszystko stanęło pod znakiem zmian, dostosowania i wdrażania strategii antykryzysowych.
Jakie zmiany zostały wprowadzone w działaniu przedsiębiorstwa?
Najważniejsze były działania podjęte w marcu. Wtedy wszyscy dowiedzieliśmy się jak wygląda sytuacja w Chinach, a później we Włoszech. Uświadomiliśmy sobie, że tym razem dotyka to nas – całej Europy. Chcieliśmy jak najszybciej upewnić się, że nasi pracownicy są odpowiednio zabezpieczeni. Nasza firma zatrudnia blisko 700 osób. Około 300 z nich zostało skierowane na pracę zdalną.
Jeżeli chodzi o lubelską fabrykę i centrum dystrybucyjne w krótkim czasie odizolowaliśmy od siebie zmiany. Ponadto zaczęliśmy badać temperaturę każdego pracownika przy wejściu na teren zakładu. Obligatoryjne zostało wprowadzone noszenie maseczek lub przyłbic, a także rękawiczek gdzie charakter pracy na to pozwala. Dodatkowo skróciliśmy czas pracy zmian, tak aby pracownicy pomiędzy zmianami nie mieli ze sobą kontaktu. Wszystko przełożyło się na wydajność, bo ludzie pracują krócej. Zmiany były nieuniknione, jednak wszystko funkcjonuje sprawnie i z pozytywnym skutkiem.
Ludzie od zawsze byli i są najważniejsi w naszej firmie. Być może teraz powiem mądrość powtarzaną przez wielu, jednak wydaje mi się, że w Stock mocno w nią wierzymy. Podstawą do normalnego funkcjonowania jest przygotowanie, aby ludzie czuli się nie tylko komfortowo ale też bezpiecznie.
W naszej rozmowie chciałbym też poruszyć kwestię rynku alkoholowego. Jak obecnie wygląda sytuacja?
Z jednej strony jesteśmy rynkiem regulowanym, a dokładniej akcyzowym. Jeżeli mówimy o cenie naszego produktu np. klasycznej czystej wódki produkowanej w Lublinie to blisko 75% kwoty, którą płaci konsument to różnego rodzaju podatki. Najbardziej znaczący wpływ ma teraz pandemia koronawirusa. Nie bez znaczenia pozostaje jednak 10-cio procentowa podwyżka na wyroby alkoholowe wprowadzona w styczniu przez rząd.
Coraz częściej publikowane są informacje, że sprzedaż alkoholi w Polsce wzrosła o 8,9% w ciągu roku. Analizując to z perspektywy wartości, to prawda. Jednak wzrost wolumenu jest bliski zera. Wynika to bezpośrednio z akcyzy. Realny wzrost można było zauważyć na sprzedaży spirytusu. Na naszym lubelskim produkcie wzrosty osiągały nawet 700%. Ludzie na początku marca zaczęli szukać produktów, które mogą być używane substytucyjnie do dezynfekcji czy to rąk czy powierzchni. Warto zaznaczyć, że spirytus stanowi jedynie promil naszej sprzedaży.
Jeżeli mówimy o spadkach, na pewno był to cały kanał HoReCa. W momencie, w którym zamknięto hotele, restauracje czy kluby to nasza część dystrybucji zdecydowanie spadła. A stanowiła od 10 do 15% całości obrotu.
Patrząc na pozostałe części naszej sprzedaży, na rynku FMCG zauważyliśmy znaczący wzrost wartości koszyka sprzedażowego, ale zmniejszenie ilości transakcji. Ma to związek z zaleceniami wydanymi przez rząd. Klienci chodzili rzadziej do sklepu, ale kupowali więcej.
Podsumowując, nie odnotowaliśmy wzrostu związanego z tym, że ludzie zostali w domach. Sam wzrost wynika głównie z akcyzy, a sytuacja jest w miarę stabilna. Kilkunastoprocentowy spadek spowodowany rynkiem HoReCa został pokryty wyższą wartością koszyka sprzedażowego naszych klientów. Jako Stock Polska udało nam się wyjść obronną ręką i mogę powiedzieć, że jesteśmy na „zerze” w stosunku do minionych okresów.
To bardzo dobra i pozytywna informacja. Co według Pana zadecydowało o takim wyniku?
Ostatnie kilka miesięcy to był bardzo trudny czas dla wielu przedsiębiorców. W naszej branży są firmy, które odnotowały znaczące spadki. To, że nam udało się wyjść obronną ręką zawdzięczamy zgranemu zespołowi, dobremu przygotowaniu i wytężonej pracy zespołowej. Jestem przekonany, że bez dobrego przygotowania pracy i odpowiedniego dostosowania produkcji nigdy nie udałoby nam się osiągnąć takiego dobrego wyniku.
W mojej ocenie niezbędna przy takich mocnych „turbulencjach” na rynkach jest elastyczność i szybkość podejmowanych decyzji. Nie jesteśmy ogromną, międzynarodową korporacją, która potrzebuje wielu maili aby cokolwiek zatwierdzić. Podejmujemy decyzję w gronie zarządu bardzo szybko. To co zdecydujemy w środę wieczorem, w czwartek jest już wdrażane. Szybkość podejmowanych decyzji jest często kluczowa.
Drugą ważną kwestią jest doświadczony i zaangażowany zespół pracowników. Taki właśnie jest nasz zakład produkcyjny i centrum logistyczne w Lublinie. Nasi pracownicy świetnie sprawdzili się w tym trudnym czasie i pomimo wszelkich utrudnień udało nam się osiągnąć sukces.
Podczas rozmowy powiedział Pan, że sprzedaż spirytusu wzrosła nawet 7-krotnie. Zakładam, że był to produkt którym interesowali się nie tylko klienci detaliczni ale też przedsiębiorcy.
Spirytus jest jednym z głównych produktów do dezynfekcji. Według badań medycznych produkt, który zawiera więcej niż 65% alkoholu działa bakteriobójczo. W związku z tym spirytus bardzo szybko stał się produktem mocno reglamentowanym, a także dobrem spekulacyjnym.
W pierwszych tygodniach otrzymywałem od kilku do kilkunastu telefonów dziennie z zapytaniem o to, czy jesteśmy zainteresowani sprzedażą naszego produktu na wolnym rynku. Niepokojące były oferowane ceny, które wręcz „skakały” od początkowych 8 do nawet 15 złotych. Jako zarząd uznaliśmy, że jest to pewnego rodzaju działalność spekulacyjna, którą na pewno nie jesteśmy zainteresowani.
Zdecydowaliście się Państwo przekazać lubelskiej firmie Medisept ponad 150 tys. litrów wysokojakościowego spirytusu. Dlaczego?
Pewnego dnia skontaktował się ze mną Prezes Mediseptu z prośbą o pomoc. Nie szukając dodatkowego zysku sprawdziliśmy na ile możemy zwiększyć produkcję spirytusu i bez dodatkowego generowania marży przekazać spirytus dla lubelskiej firmy. Od dawna wiedzieliśmy, że Medisept jest jednym z głównych producentów środków dezynfekujących dla polskich szpitali.
Nie sprzedaliśmy nigdzie spirytusu na zewnątrz. Uznaliśmy, że wszystkie wolne ilości, które możemy oddać bez dodatkowego zarobku wolimy przekazać właśnie do Mediseptu. Wiedzieliśmy, że w ten sposób pomożemy nie tylko firmie, ale również polskim szpitalom.
Jakie jeszcze kroki podjęliście Państwo w walce z koronawirusem?
Rozpoczęliśmy produkcję własnego płynu do dezynfekcji w Czechach, a po uzyskaniu niezbędnych pozwoleń również w Lublinie. Wyprodukowaliśmy 50 tys. litrów płynu, który teraz dystrybuujemy do sklepów w całej Polsce, a w Lublinie nawet w większych ilościach. Nasze miasto zostało potraktowane przez spółkę… po ojcowsku (śmiech). Niedługo będziemy rozdawać również płyny do dezynfekcji w najbliższym sąsiedztwie naszego zakładu. Uważam, że dotychczas zrobiliśmy wszystko co mogliśmy.