Kampania „Pracuję w Lublinie” jest oparta na prawdziwych historiach osób, które bez trudu znalazły zatrudnienie zgodne z ich wykształceniem w lubelskim przemyśle. O tym, jak dostać pracę pięć minut po obronie pracy magisterskiej, opowiedział nam pan Łukasz Skorupski – konstruktor w firmie SIPMA.
Czy w Pana przypadku łatwo było o znalezienie pracy w wyuczonym zawodzie w Lublinie?
Powiedziałbym nawet, że bardzo łatwo. Do końca nawet nie wiem jaką drogą ostatecznie zostałem konstruktorem w Sipmie, ponieważ złożyłem do tej firmy swoje CV zarówno na Targach Pracy organizowanych na Politechnice Lubelskiej, jak i przez stronę internetową z ofertami pracy. Co w mojej historii najciekawsze, pięć minut po wyjściu z obrony pracy magisterskiej dostałem telefon: „Dzień dobry, SIPMA, zapraszamy na rozmowę”. Dwa tygodnie później już rozpoczynałem pracę. Nie ukrywam jednak, że dobrze przygotowałem się do wejścia na rynek.
Na czym polegało Pana przygotowanie do pracy zawodowej?
Ukończyłem studia na Politechnice Lubelskiej w zakresie Mechaniki i budowy maszyn w specjalności komputerowe wspomaganie budowy maszyn, czyli dokładnie to, co obecnie wykonuję jako konstruktor w Sipmie. W czasie studiów odbyłem też staż w firmie WARBO w ramach programu „Mechanik w trybie wiedzy”. Staż bardzo pomógł mi rozwinąć się zawodowo. Był on podzielony na dwie części: jedną w biurze konstrukcyjnym, czyli w miejscu, w którym teraz pracuję, a drugą na hali produkcyjnej, co bardzo mi pomogło w egzaminie zawodowym na operatora CNC.
Operator CNC to jeden z najbardziej poszukiwanych pracowników w Lublinie.
Nie tylko w Lublinie, ale i w całej Polsce. Dzięki temu jestem przygotowany również na opcję rezerwową, choć cieszę się, że mogę realizować się jako konstruktor maszyn.
Czy poza stażem szukał Pan pracy już w czasie studiów?
Tak, wysłałem kilka CV, ale raczej miałem pomysł na odbycie stażu zagranicznego w ramach programu Erasmus+ po zakończeniu roku akademickiego. Nawiązałem już kontakt z Volvo, ale finalnie ze względu na zmiany kadrowe w firmie staż nie doszedł do skutku. Wtedy zdecydowałem się na ukończenie studiów, podszedłem do obrony, a zaraz po obronie rozpocząłem pracę w Sipmie.
Skoro myślał Pan o stażu zagranicznym, to czy jest Pan zadowolony z pracy w Lublinie?
Jak najbardziej! Na lubelskim rynku jest wiele firm, w których mógłbym się z powodzeniem realizować zawodowo, ale ogromnym plusem Sipmy są możliwości rozwoju, jakie daje firma. Praca po studiach to jest rzucenie się na głęboką wodę. Po pięciu latach teorii trzeba nauczyć się praktyki. Warunki do tego w Sipmie są wyśmienite, ponieważ bardziej doświadczeni pracownicy chętnie dzielą się wiedzą i służą pomocą, ale jednocześnie trzeba być samodzielnym w wykonywaniu zleconych zadań.
Czy lubelski rynek pracy jest ciekawą opcją dla specjalistów przemysłowych?
Tak, i to bardzo. Jest w Lublinie kilka dużych firm o uznanej marce w kraju i za granicą, które mają swoje własne produkty, np. SIPMA, ale większość to mniejsze przedsiębiorstwa będące podwykonawcami często globalnych potentatów – czego przykładem była chociażby firma, w której odbywałem staż. Dlatego wcale nie trzeba pracować bezpośrednio dla tych największych, by na co dzień mieć styczność z najnowszymi technologiami i innowacjami na skalę światową.
A czy ma dla Pana znaczenie historia i renoma obecnego pracodawcy?
Pochodzę spoza Lublina, dziadkowie mają gospodarstwo rolne, a w nim już niemal legendarną prasę kostkującą Sipmy, więc można powiedzieć, że firma towarzyszyła mi od małego. Poza tym jest to całkiem miłe uczucie, gdy osoby zupełnie postronne znają firmę, w której pracuję, i mają z nią dobre skojarzenia.
Na zakończenie kluczowe pytanie: czy czeka Pan na powołanie od Adama Nawałki?
(Śmiech) Tak, w sumie jesteśmy z tego samego rocznika [co Łukasz Skorupski, bramkarz AS Roma, reprezentant Polski w piłce nożnej – red.]! Musimy być jakąś daleką rodziną.