W czasach piętrzących się wyzwań związanych z sektorem ochrony zdrowia, coraz większe są potrzeby odnośnie kształcenia nowych pokoleń lekarzy. Postęp w technologiach informatycznych wychodzi naprzeciw tym wyzwaniom i dostarcza coraz bardziej przystępnych i skutecznych narzędzi edukacyjnych. Jednym z nich jest dedykowana platforma do szkolenia lekarzy radiologów przy pomocy wirtualnej rzeczywistości VR – Virtuar, stworzona przez profesor Agnieszkę Trojanowską z Zakładu Radiologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Pani Profesor, proszę opowiedzieć co zainspirowało Panią do rozpoczęcia działalności w obszarze edukacji medycznej przy pomocy wirtualnej rzeczywistości?
Od 17 lat prowadzę firmę Entomografia, która zajmuje się szkoleniem radiologów. Założyłam firmę po tym jak zobaczyłam jak w świetnych ośrodkach zagranicznych, w Belgii i Zjednoczonym Królestwie, szkoli się radiologów. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Radiolog uczy się najwięcej kiedy ogląda badani z daną patologią (np. zmianą nowotworową gardła). Możemy pokazać to na prezentacji, a następnie przedstawić szereg przypadków z różnymi nowotworami gardła w badaniach rezonansu magnetycznego i tomografii komputerowej i poprosić uczestników szkolenia o samodzielną diagnostykę. Prowadzący w międzyczasie zadaje pytania dotyczące stopnia zaawansowania nowotworu, przerzutów do węzłów chłonnych oraz możliwości leczenia. Właśnie tak wyglądają szkolenia w najlepszych ośrodkach w Europie. Ja tę metodę przeniosłam na rynek polski. Razem z zespołem zebrałam największą bibliotekę przypadków w Polsce. Każdej choroby, w każdym stopniu zaawansowania. Rocznie szkolimy ponad tysiąc radiologów.
W którym momencie dołączyła Pani do szkoleń komponent wirtualnej rzeczywistości?
Pomimo skuteczności metody warsztatowej, to wciąż nie była nauka o charakterze interaktywnym. W szczególności mnie to uderzyło w momencie, gdy zetknęłam się z najmłodszym pokoleniem radiologów, wychowanym w czasach powszechnego korzystania ze smartfonów. Młodzi ludzie aktualnie przyzwyczajeni są do mnogości różnorodnych bodźców. Nie są skłonni się skupić na dłuższym wykładzie, bo są wychowani na krótkich formach, np. rolkach na Instagramie. Stąd w naszej firmie powstał pomysł, by zastosować metodę wirtualnej rzeczywistości. Kiedy zakłada się kask, to nie ma telefonów, kolegów, tylko eliminowane są bodźce zewnętrzne. Osoba szkolona otrzymuje takie bodźce, które chcemy żeby otrzymywała. Metoda nauczania w kasku jest jak gra komputerowa – człowiek porusza się w trójwymiarowym środowisku i dokonuje interakcji z otoczeniem. Składa model anatomiczny z kilkunastu części zebranych po wirtualnym pokoju. Poza tym są bodźce haptyczne (haptic feedback), np. jeżeli wybierze się błędną odpowiedź, to kontroler drży. Jest też dźwięk 3D, który kojarzy się z poszczególnymi patologiami. Nauka w kasku jest interaktywna i związana jest z pełnym skupieniem uczestnika.
Może Pani podać przykład?
Na przykład są części ucha środkowego – młoteczek, kowadełko i strzemiączko. Jak bierzemy do ręki młoteczek słyszymy dźwięk uderzającego młotka, a kiedy bierzemy do ręki strzemiączko – słyszymy odgłos galopującego konia. Pomaga to osobie uczącej się w zapamiętywaniu dzięki dodatkowym skojarzeniom. Dodatkowo stworzyliśmy szereg obrazów ilustrujących patologie, np. perlak, łagodny guz, w którym są drobne fragmenty kości, które wyglądają w badaniu radiologicznym jak płatki śniegu. Gdy ktoś uczy się o tym guzie to znajduje się w środowisku, w którym z góry spadają płatki śniegu. Tworzy to skojarzenie perlak – płatki śniegu. Albo patologia określana mianem „ucha surfera”, tzn. wyrośla kostne tworzące się w uchu pod wpływem oddziaływania wody morskiej i wiatru. Gdy uczymy się o tym, znajdujemy się na plaży w Los Angeles, są deski surfingowe wbite w piach i słyszymy szum morza. Nauka staje się ciekawa – to nie jest czarno-biały podręcznik, ale uczestnictwo w filmie.
Kto jest głównym odbiorcą tych szkoleń?
Przed wszystkim lekarze rezydenci na różnym poziomie zaawansowania, ale również lekarze specjaliści, którzy chcą pogłębić lub odświeżyć wiedzę. Profilujemy swoje szkolenia w zależności od poziomu zaawansowania. Nasze najbliższe plany na przyszłość to zbudowanie modułów wirtualnej rzeczywistości do nauki mózgu, klatki piersiowej, prostaty i zatok przynosowych.
Jak od strony technicznej przebiegała droga rozwoju Pani rozwiązania?
Mój wspólnik, z którym zaczęłam ten projekt, jest nie tylko radiologiem, ale też informatykiem, co nie jest częstym połączeniem, więc pomógł stworzyć architekturę dla tego programu. Pokazał możliwość połączenia kursu dla radiologów i wirtualnej rzeczywistości. Natomiast na różnych etapach rozbudowy rozwiązania współpracowaliśmy z zespołami informatyków w międzynarodowym środowisku, z Belgii, Ukrainy, Białorusi, Litwy, Czarnogóry – w zależności od potrzeby byli to programiści, graficy medyczni i informatycy. Początkowo do obsługi naszego programu potrzebne były gogle do wirtualnej rzeczywistości, ale i komputer wyposażony w silna kartę graficzną, aktualnie wystarczą wyłącznie gogle, które obecnie kosztują 1 500 zł. I ich cena ciągle maleje. Więc to nie jest to bariera trudna do pokonania. Natomiast sam program znajduje się w chmurze. Jest też dostępny w dwóch wersjach językowych – polskiej i angielskiej, ale bez problemu w przyszłości możemy dostarczyć inne wersje językowe.
Na czym polega przewaga Państwa rozwiązania nad innymi metodami nauki?
Efektywność naszego rozwiązania wykazujemy na dwa sposoby. Po pierwsze, odwołując się do bogatej literatury naukowej-medycznej z ostatnich lat, która jednoznacznie udowadnia skuteczność wirtualnej rzeczywistości w zakresie szybkości zapamiętywania i zwiększania śladu pamięciowego u osób uczących się na tle tradycyjnej metody nauki. Po drugie, sami badaliśmy różnicę efektywności nauki naszą tradycyjną metodą warsztatową i w oparciu o wirtualną rzeczywistość na próbie 20 osób. Okazało się, że osoby uczące się w środowisku wirtualnej rzeczywistości przyswajają wiedzę przynajmniej czterokrotnie szybciej i w ogóle się nie mylą.
Czy istnieją rozwiązania konkurencyjne do tych oferowanych przez Virtuar?
W Polsce nie mamy żadnej bezpośredniej konkurencji. Są firmy, które tworzą w wirtualnej rzeczywistości modele anatomiczne oraz dla modele dla chirurgów. Takie modele na przykład powoli wypierają na studiach medycznych tradycyjną sekcję zwłok i zajęcia w prosektorium. Nasze rozwiązanie jest unikalne w dziedzinie radiologii. Stworzyliśmy nie tylko model, ale cały kilkunastogodzinny program szkoleniowy na wzór gry komputerowej. Zawiera on poziomy i moduły, zakończone pytaniami testowymi i sprawdzianami wiedzy.
Czy mogą się Państwo pochwalić rekomendacjami swojego rozwiązania?
Mamy rekomendacje jedenastu czołowych ośrodków z całego świata, m.in. Uniwersytetu w Genewie, w Zurychu, w Brescii – bardzo istotnym ośrodku diagnostyki onkologicznej okolic głowy i szyi, Uniwersytetu w Brugii, University of Salt Lake City, Uniwersytetu w Chicago oraz M.D. Anderson Cancer Center w Houston. Na tym etapie szukamy aktywnie inwestorów, w tym dużych producentów sprzętu radiologicznego, którzy pozwolą na rozwinięcie tego rozwiązania. Już 4 marca będę prezentowała nasze rozwiązanie na prestiżowym kongresie radiologicznym ECR w Wiedniu, na który przyjeżdża ponad 20 000 radiologów z całego świata.
A jak ocenia Pani potencjalny wpływ postępu w dziedzinie sztucznej inteligencji na radiologię? W szczególności jeśli chodzi o zaawansowane techniki rozpoznawania obrazu.
Mam nadzieję, że sztuczna inteligencja docelowo zastąpi pracę radiologów, gdyż już teraz widać istotną przewagę algorytmów w kwestii oceny badań tomograficznych i rezonansu magnetycznego w zakresie wykrywania patologii. Czeka nas jeszcze niestety długa droga nim te algorytmy będą powszechnie dostępne. Natomiast sztuczna inteligencja nie zastąpi lekarzy w ogóle – wciąż potrzebny będzie człowiek, w związku z tym jak najszersza i solidna edukacja medyczna wciąż będzie istotna. Już planujemy wersję naszego programu, który będzie służył do edukacji studentów. Chcemy przekształcić żmudną naukę w przygodę życia.
Bardzo dziękujemy za rozmowę.