Epidemia rujnuje życie społeczno-gospodarcze. Pracownicy, nauczyciele, studenci, uczniowie, zamknięci w domach próbują pracować, a osoby, które już straciły firmy lub pracę rozpatrują czarne scenariusze. Lekarze, personel szpitali, ratownicy, laboranci, inne służby, ratują życie i zdrowie pacjentów. Wszyscy liczymy na szybkie i mądre decyzje rządu i parlamentu.
Politycy potrafią pokazać wyjątkową sprawność (np. ustawa „represyjna”), ale potrafią też bagatelizować problemy (np. opinie urzędników Ministerstwa Zdrowia, gdy wirus dotarł do Włoch) lub tracić czas na retorykę (np. wykład o starożytnym Rzymie w czasie debaty o pakiecie stabilizacyjnym).
Korzystając z techniki automatów komórkowych wykonaliśmy symulacje numeryczne rozprzestrzeniania się COVID-19 w Polsce. Mimo działań prewencyjnych rządu, nie doszło do wygaszenia epidemii; ona się nadal rozwija. Miarą dynamiki tego rozwoju jest współczynnik R0, określający liczbę osób zarażanych przez 1 chorego (gdy R0>1, to epidemia się rozwija). Choć założenia modelu (oparte na oficjalnych danych) mogą nie być do końca precyzyjne, to symulacje wskazują aktualną wartość R0=2,4. Epidemia jest więc w BARDZO wczesnej fazie, a liczba chorych będzie się zwiększała BARDZO dynamicznie. Efekty symulacji (rys. 1 i 2) obejmują okres od ujawnienia pierwszego przypadku zakażenia, do końca czerwca. Przyjęliśmy trzy scenariusze. Scenariusz A dotyczy sytuacji, w której rząd nie podjąłby działań prewencyjnych (od 11.03, gdy zamknięto uczelnie i szkoły, do zamknięcia granic). W tym przypadku R0=3,4. W scenariuszu B (tj. aktualny, stan epidemii) – R0=2,4. Zmniejszono więc o ok. 1/3 tempo rozprzestrzeniania się wirusa (każdy zarażony zaraża o 1 osobę mniej). Minister Łukasz Szumowski oczekiwał spowolnienia epidemii i to się udało. W scenariuszu C założyliśmy, że wybory prezydenckie odbywają się w planowanym terminie, tj. 10 maja (frekwencja na poziomie 50% populacji; ładna pogoda, długa kwarantanna, zagłosować wychodzą całe rodziny z dziećmi, w tym chorzy i zainfekowani bez objawów – łącznie ok. 19 mln Polaków).
Wybory uruchomią wzrost liczby chorych o ok. 75% dziennie. Na rys. 3 oznaczyliśmy wydolność systemu ochrony zdrowia (ok. 100 tys. łóżek, wliczając: oddziały zakaźne, szpitale jednoimienne i 40% regularnych łóżek szpitalnych). Bez względu na to, czy wybory się odbędą, czy nie, skumulowana liczba osób potrzebujących hospitalizacji przekroczy możliwości polskiej służby zdrowia pod koniec maja br. Na podstawie danych, którymi dysponujemy nie jesteśmy w stanie oszacować problemów w kontekście medycznym i ekonomicznym. Z pewnością może (i powinien) to zrobić rząd. Gdyby jednak wiara polskich ministrów (historyków, politologów, ogrodników, i in.) w nasze modele nie była zbyt silna, to zaznaczamy, że wyniki są zgodne z pracami naukowców amerykańskich, brytyjskich i chińskich (tj. nie popełniamy istotnych błędów w symulacjach).
Epidemia SARS w Chinach i Hong Kongu (2003) wywołała spadek tempa wzrostu PKB rzędu 2,0-3,0% (a w kolejnych 4-5 latach: 1,5-3% PKB rocznie). W Niemczech gospodarka może się skurczyć od 7,2 do 20,6 p. proc. (255-729 mld EUR). EBOR szacuje, że w USA może to być nawet 24%! Międzynarodowa Organizacja Pracy (ILO) przewiduje zakażenie 40-70% światowej populacji. Straty wyrażone poziomem oczekiwanych dochodów z pracy wyniosą: 860-3440 mld USD. Oczekiwane są inwestycje w ochronę miejsc pracy, z wykorzystaniem ponadstandardowych instrumentów finansowych i ulg podatkowych. Amerykański senat wsparł gospodarkę 2 bln USD (6 tys. per capita). W gotówce! Niemcy – 822 mld. euro. W Australii, dzięki 5,7 mld USD, firmy będą utrzymać zatrudnienie 6 mln. Australijczyków przez 6 miesięcy.
Postulujemy pilne rozpoczęcie prac nad adekwatnymi rozwiązaniami w Polsce, umożliwiającymi bezpośrednie transfery gotówki do przedsiębiorstw i pracowników sektora produkcji i usług. Rząd zdaje się nie widzieć długofalowych szkód strukturalno-przestrzennych. Choć wszyscy ucierpią na kryzysie, to dla części regionów i miast będą to konsekwencje dramatyczne. Problemy będą miały te ośrodki, które są monokulturą przemysłową (przemysł motoryzacyjny, lotniczy). Eksportowe czempiony zostaną bez zamówień, bo obsługiwały końcówki globalnych łańcuchów wartości, które uległy zerwaniu, i nie będą odtworzone w obecnej postaci. Łatwiej będzie przetrwać w sektorach przetwórstwa lokalnego (żywność i napoje, poligrafia, budowlanka) i globalnych, ale powiązanych z rynkiem lokalnym (farmaceutyki, chemia, sprzęt AGD). Szacujemy, iż największe problemy gospodarcze dotkną południową Polskę. Rząd powinien sprecyzować zasady wsparcia dla regionów tracących dotychczasowe funkcje gospodarcze, podobnie jak miało to miejsce w latach 90.
Polska „tarcza” to 212 mld zł (5,5 tys. per capita), ale nie w gotówce. Niespójne wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, półprawdy na temat środków UE, niechęć do korzystania ze wspólnotowych zakupów środków ochronnych, czy mechanizmów powrotów do domu, rodzą przekonanie, że politycy ciągle nie rozumieją powagi sytuacji. Inercyjna Komisja Europejska zdążyła wykonać przelewy do państw członkowskich, a nasz rząd tworzy dokumenty i dyskutuje. Jeśli do 2 marca premier uważał, że Agencja Rezerw Materiałowych jest dobrze przygotowana, choć kupowała miał węglowy zamiast masek i respiratorów, to można się zacząć martwić tym, jakie panaceum rząd zaaplikuje gospodarce. Internetowy znachor, inż. Zięba, zwalcza wirusa dawkami witamin, wlewami perhydrolu i łyżką węgla drzewnego dziennie. Co prawda miał węglowy, to nie to samo co węgiel drzewny, maski, lub respiratory, ale „najlepszy po 1990 r.” rząd pokazuje kilkusetstronicową ustawą „tarczy” i podręcznikiem korzystania z jej dobrodziejstw (sic!), że państwo teoretyczne premiera D. Tuska już się skończyło. Teraz jest la casa de papel – rząd tworzy nowe przepisy, dyskutuje nad sposobem dyskutowania, zmienia prawo wyborcze z zaskoczenia, ogranicza swobody obywatelskie nowymi przepisami, choć mógłby zastosować dotychczasowe. Główny cel tych zachowań wydaje się oczywisty. W rozmowie z PAP (23.03) prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził: „Wybory uzupełniające, które odbyły się w niedzielę pokazały, że przeprowadzenie wyborów prezydenckich w terminie jest dzisiaj całkowicie możliwe”.
MOŻEMY POTWIERDZIĆ TE SŁOWA, ALE Z TRZEMA UWAGAMI:
1) tak, ale będzie się to wiązać z dodatkowym zarażeniem (do końca czerwca) ok. 3,9 mln osób i możliwym zgonem dodatkowych 58,5 tys. osób;
2) tak, ale to wywoła zarażenie ok. połowy osób z grupy tych, które nie zostały zarażone dzięki działaniom prewencyjnym;
3) tak, ale dodatkowym kosztem ekonomicznym wyborów będzie „cofnięcie” gospodarki o ok. 4 tygodnie. Innymi słowy, miesięczny przestój gospodarki wywołany rządowymi ograniczeniami zostanie stracony przez rządowe poparcie dla realizacji wyborów prezydenckich w terminie. Czego tu nie rozumiecie?
Artykuł został opublikowany na łamach Rzeczpospolitej 1 kwietnia 2020 roku. Link do publikacji znajduje się tutaj.