Spiżarnia: z garażu do rankingu Diamentów Forbesa

Wkrótce 24 tys. m2 magazynu w Lublinie, 5 magazynów przeładunkowych poza Polską i klienci niemal w całej Europie. Firma, której historia zaczęła się w niewielkim garażu, do 2021 r. urosła do rangi Diamentów Forbesa. O sukcesie Spiżarni Sp. z o.o. Sp. J., jednej z najszybciej rozwijających się firm w Polsce według rankingu magazynu Forbes, rozmawialiśmy z jej prezesami – Panem Darkiem Jeleniewskim i Panem Karolem Wrońskim. 

Prezesi Spiżarni Sp. z o.o. Sp. J.

Zacznijmy od początku: skąd pomysł na taki biznes?

Przełomowym momentem było przystąpienie Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. Otwarcie granic dawało mnóstwo możliwości, ale w wielu kwestiach było nie lada wyzwaniem. Nasi przyjaciele i znajomi wyjeżdżali do pracy do Wielkiej Brytanii. Z rozmów z nimi dowiedzieliśmy się, że na tamtejszym rynku brakuje polskich produktów. Postanowiliśmy, że wykorzystamy tę niszę. Ruszyliśmy do Anglii wysłużonym autem z wypożyczoną przyczepką pełną polskich specjałów. Zainteresowanie odbiorców pozytywnie nas zaskoczyło. Niedługo po tym zainwestowaliśmy w pierwszego busa z chłodnią, dzięki czemu mogliśmy rozszerzyć naszą ofertę na nabiał i wędliny.

Pierwszą siedzibą firmy był pokój w domu jednego z nas, a pierwszym magazynem – garaż. Po trzech latach działalności firma miała już w Londynie swój własny magazyn przeładunkowy. W 2015 r. uruchomione zostało nowoczesne centrum dystrybucyjne w Lublinie, co w efekcie pozwoliło nam na poszerzenie oferty asortymentowej. Dzisiaj mamy już 5 magazynów o powierzchni ponad 11 000 m2 (m.in. w Anglii, Irlandii i Holandii). Niedługo przeprowadzamy się też do nowego magazynu w Lublinie, największego w regionie.

Co według Panów przeważyło o tym, że firma tak szybko się rozwinęła? Jaki jest przepis na biznes, który z garażu urasta do rangi Diamentów Forbesa?

Nasz pomysł był pionierski. Na początku wszystko robiliśmy sami – zajmowaliśmy się sprzedażą, transportem, poszukiwaniem klientów – dzięki temu znamy tę branżę od podszewki. W zwiększeniu naszych mocy przerobowych bardzo duże znaczenie miało przejście z busów na transport tirami i inwestycje poczynione we flotę za granicą. Równolegle z rozwojem naszej firmy rozwijał się również rynek, a zamówienia i dystrybucja prosto z Polski powodowały, że nie mieliśmy przerw w dostawach, a nasze ceny były wyjątkowo konkurencyjne.

Gdzie aktualnie możemy znaleźć produkty dostarczane przez Spiżarnię? Czy oprócz eksportu macie również klientów z Polski?

Aktualnie wszystko eksportujemy, głównie do Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, ale także do Grecji, Holandii, Belgii, Niemiec.

Czy Brexit wpłynął znacząco na działalność firmy?

Na ten moment możemy powiedzieć, że było to dość płynne przejście. Zmianie uległy tylko procedury związane z odprawą celną. Najważniejsze jest to, by polska strona nie zwiększała obostrzeń, bo te mogą być trudniejsze do spełnienia niż wymagania brytyjskie.

Co spowodowało, że ulokowali Panowie swoją działalność i magazyny w Lublinie?

Obaj pochodzimy z Lublina. Było dla nas oczywiste, że działalność będziemy rozwijać właśnie w tym mieście. Dużą rolę odegrał, rzecz jasna, patriotyzm lokalny, ale nie tylko. Ważne były też czysto biznesowe względy: dostęp do kadry o odpowiednich kwalifikacjach i dynamiczny postęp w dostępności komunikacyjnej miasta. Bez wątpienia dużym atutem Lublina jest wysoki poziom lojalności pracowników.

Co wyróżnia Spiżarnię na tle innych firm?

Przede wszystkim elastyczne podejście do klientów. Reagujemy na ich potrzeby, bo zdajemy sobie sprawę, że podążanie utartymi ścieżkami nie zapewni nam odpowiedniego tempa rozwoju. Świat zmienia się z dnia na dzień, a my chcemy dotrzymać mu kroku. Szukanie nowych, odważnych rozwiązań jest niejako wpisane w DNA naszej firmy. Do współpracy z kontrahentami podchodzimy w sposób otwarty, nieszablonowy i wspólnie wypracowujemy plany działania zadowalające obie strony. Czerpiemy z różnych podejść metodycznych, nie zamykamy się na jedną metodę zarządzania. Można powiedzieć, że jesteśmy klientocentryczni i dopasowujemy się do potrzeb. Mamy świadomość tego, że sklepy, do których dostarczamy nasze produkty, prowadzone są przez osoby różnych narodowości, kultur i religii, więc indywidualnie dostosowujemy mechanizmy rozmów i podejście do takich klientów. Rośniemy i rozwijamy się wspólnie, dlatego na pierwszym miejscu stawiamy zadowolenie klienta.

Czy w centrali zatrudniacie Państwo cudzoziemców?

Tak, oczywiście. W centrali zatrudniani są Ukraińcy i Białorusini, ostatnio nawet Hindus. Staramy się niwelować bariery w dotarciu do możliwości pracy, mi.in. dla osób niepełnosprawnych, o czym może świadczyć zdobyte przez nas I miejsce w regionie w Konkursie Lodołamacze 2020 w kategorii „Otwarty rynek pracy”. Tytuł ,,Lodołamacza” przyznawany jest instytucjom, firmom i osobom wrażliwym społecznie, elastycznym, kreatywnym, otwartym na wszelkie nowości, których działania mają na celu przełamywanie barier, tworzenie atmosfery, która powoduje poczucie bycia potrzebnym i daje szanse osobom z niepełnosprawnościami na samodzielne życie, spełnianie ambicji i marzeń. Obecnie prowadzimy kampanię rekrutacyjną pod hasłem „Nie ograniczają nas Twoje ograniczenia” – poszukujemy specjalistów ds. marketingu, wsparcia sprzedaży oraz obsługi klienta, podkreślając jednocześnie, że niepełnosprawność nie stanowi dla nas żadnej bariery w podjęciu współpracy.

Wśród naszych pracowników chętnie witamy ludzi młodych, entuzjastycznie nastawionych na zdobywanie doświadczenia, ale niosących też unikalne pomysły i inicjatywy. Organizujemy praktyki, umożliwiamy odbycie  płatnych stażów, bywa, że zlecamy konkretne projekty kreatywnym, bardzo młodym ludziom. Różnorodność i otwartość na pomysły daje nam szansę być bardziej konkurencyjnymi.

Cieszymy się, że udało nam się wyróżnić wśród lubelskich pracodawców, a nasza marka pracodawcy jest coraz bardziej rozpoznawalna i pożądana. Widzimy to na responsach i wynikach kampanii rekrutacyjnych.

Jak pandemia wpłynęła na działalność firmy?

Pandemia pokazała nam dwa oblicza. Z jednej strony była sporym wyzwaniem biznesowym, co wiązało się z ogromnym wzrostem zapotrzebowania. W marcu 2020 r. ludzie masowo ruszyli na zakupy obawiając się kompletnego zamknięcia, z półek sklepowych znikało wiele produktów, a my musieliśmy sobie poradzić z rosnącym zapotrzebowaniem ze strony klientów i jednocześnie z brakami magazynowymi po stronie dostawców. Z drugiej strony pandemia to także wyzwania kadrowe. Co ciekawe, niepewna sytuacja epidemiczna, konieczność sprostania obostrzeniom sanitarnym, obawy o zdrowie i utrzymanie zatrudnienia sprawiały, że obecni pracownicy jeszcze rzadziej podejmowali decyzję o rezygnacji z pracy. Z kolei znalezienie odpowiednich kandydatów i przekonanie ich do zmiany pracy stało się jeszcze trudniejsze niż do tej pory. Stabilizacja okazała się w wielu przypadkach większą wartością niż chęć rozwoju czy zdobycia nowych doświadczeń.

Czy można stwierdzić, że pandemia przyniosła firmie tzw. „klęskę urodzaju” i to dzięki niej udało się wypracować takie wyniki finansowe?

Jesteśmy dalecy od upatrywania w pandemii naszego finansowego sukcesu. Zdecydowanie miała krótkotrwały wpływ na osiągane przez nas wyniki finansowe, jednak ten intensywny wzrost popytu był krótkotrwały. W naszej firmie codziennością jest dopracowana opieka posprzedażowa i serwisowa, budowanie więzi i dbanie o relacje z klientami. Dzięki temu sukcesywnie realizujemy przyjętą strategię, co dopiero w kontekście całości przekłada się na wyniki firmy i jej rosnącą pozycję na rynku.

W tegorocznym rankingu Diamenty Forbesa Spiżarnia zajęła pierwsze miejsce w województwie lubelskim w kategorii przedsiębiorstw dużych z przychodem ponad 250 mln zł oraz 10 miejsce w ścisłej krajowej czołówce firm wg przychodów powyżej 250 mln zł. To ogromny sukces! Czego w takim razie powinniśmy życzyć firmie na przyszłość?

Najbardziej życzymy sobie dalszych wzrostów, ale i stabilniejszych warunki działania. Nie zwalniamy tempa! Przed nami kolejne wyzwania, mamy sporo planów i robimy wszystko, by mogły się one już niebawem urzeczywistnić.